<<Powrót do strony głównej Magazynu

Czy prawnikom in-house rzeczywiście żyje się lepiej?

Magazyn Legal Business Polska 07/22

Nie ulega wątpliwości, że w ostatnich latach rola prawników in-house przeszła pewną transformację. Warunki biznesowe oraz stale rozbudowywane i zmieniające się otoczenie regulacyjne spowodowały, że musieli stać się strategicznymi doradcami, którzy są istotnym elementem procesów decyzyjnych w firmach. Poza tym ostatnie lata to także czas dużego rozwoju firmowych działów prawnych, co zmieniło nieco klimat pracy i bezpośrednie otoczenie prawników in-house. To, co się nie zmieniło, przynajmniej co do zasady, to postrzeganie życia prawników przedsiębiorstw przez prawników kancelaryjnych. Od lat panuje przekonanie, że im, w porównaniu do kolegów i koleżanek ze średnich i dużych kancelarii, po prostu żyje się lepiej, patrząc kategoriami work-life balance i wellbeing’u. Czy rzeczywiście?


Co do wspomnianej transformacji roli prawnika in-house, to dobrze opisuje ją raport z badania prawników przedsiębiorstw przeprowadzonego przez Polskie Stowarzyszenie Prawników Przedsiębiorstw razem z PwC Legal w 2020 roku: „Obecnie prawnik jest w sercu wszelkich procesów biznesowych i procesów decyzyjnych, jakie toczą się w nowoczesnym przedsiębiorstwie. Jego rola jest pozycją strategiczną, znacząco szerszą od typowej roli doradcy prawnego, czego przejawem jest m.in.: prestiż tego zawodu, duża autonomia, oraz potrzeba rozwijania specjalistycznych kompetencji, których znaczenie cały czas rośnie. Ewolucja zawodu prawnika przedsiębiorstwa, o której piszemy w raporcie, przebiegała od roli „kontrolera” zgodności z prawem (swoista kancelaria prawna w przedsiębiorstwie) do prawnego doradcy gospodarczego – partnera w procesach decyzyjnych w biznesie, a także w sprawach dotyczących życia firm i ich pracowników”. 

Wyniki badania pokazywały przy tym, że wśród in-house’ów wzrasta poczucie prestiżu ich roli, a przy tym są przekonani (62% badanych odpowiedziało zdecydowanie tak, a 24% raczej tak), że ich praca wymaga szerszych i bardziej zróżnicowanych kompetencji oraz wiedzy biznesowej niż praca prawnika kancelarii zewnętrznej. 

Coraz większemu znaczeniu prawników in-house oraz coraz większej złożoności zadań, które przed nimi stoją, prawnicy kancelaryjni raczej nie zaprzeczają, jednak nadal przez wielu z nich praca w wewnętrznym dziale firmy uznawana jest za mentalnie lżejszą, pozwalającą na utrzymanie odpowiedniego work-life balance oraz ogólnie zadbanie o wellbeing. 

To przekłada się również na duże zainteresowanie prawników z kancelarii ofertami pracy w wewnętrznych działach prawnych. Przyznają to rekruterzy, z którymi rozmawialiśmy. Jak opisał jeden z nich widać to dobrze po reakcjach na ogłoszenia rekrutacyjne. Do pracy in-house dobrzy kandydaci szybko znajdują się sami. Rekrutacje do kancelarii wymagają głębszych poszukiwań. 

Zalety, jakie prawnicy kancelaryjni widzą w roli in-house są powszechnie znane: teoretycznie jeden klient, brak konieczności zapisywania godzin, nie trzeba zdobywać nowych klientów, praca blisko biznesu, przewidywalność pracy itp. 

Według badań IBA prawnikom in-house żyje się lepiej

To, że prawnikom in-house żyje się lepiej mogą potwierdzać wyniki raportu Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawników IBA Young Lawyers’ Report opublikowane pod koniec stycznia tego roku. W części badania poświęconej samopoczuciu psychicznemu młodych prawników (w badaniu wzięło udział w sumie 3 tysiące osób w wieku do 40 lat) 43% prawników kancelaryjnych wskazało problemy z przeciążeniem pracą i równowagą między życiem zawodowym oraz prywatnym jako powód rozważania odejścia z obecnej pracy. Spośród prawników in-house tylko 28 procent ankietowanych wskazało to jako problem. 

Poza tym 33% prawników z kancelarii stwierdziło, że praca ma negatywny wpływ na ich zdrowie psychiczne, z grona ankietowanych in-house’ów do takich wniosków doszło 20%. 

Według badań Bloomberg Law nie ma różnicy 

Z drugiej strony, jak wynika z najnowszego badania Bloomberg Law, prawnicy zatrudnieni w firmach i kancelariach prawnych, którzy mają za sobą osiem lub więcej lat kariery, doświadczają wypalenia zawodowego mniej więcej w tym samym stopniu i pracują w podobnym wymiarze – ponad 50 godzin tygodniowo. 

Czy często spotykane przeświadczenie, że przechodząc z kancelarii do pracy jako in-house zyska się lepszą równowagę między życiem prywatnym i zawodowym to tylko rynkowy mit, czy jednak pod tym względem praca prawnika wewnętrznego jest lepsza niż praca w kancelarii? 

Wiele zależy od kultury organizacji

– Na pewno specyfika działania prawnika in-house i prawnika kancelaryjnego jest inna. Natomiast presja może być podobna – uważa Sebastian Grzywacz, który od ponad 15 lat jest prawnikiem wewnętrznym firmy Antalis oraz twórcą software’u do zarządzania dokumentacją prawną w firmie działprawny.pl. – Może stres i emocje rozkładają się inaczej, jednak poszukując pracy in-house z pewnością nie można sobie założyć: moje życie teraz się odmieni i będzie spokojniejsze – uważa. Jak dodaje, bardzo ważna w tym kontekście jest kultura każdej organizacji. – Praca in-house’a może być bardziej przewidywalna, ale pod warunkiem, że będzie temu sprzyjać kultura całej organizacji. Jeśli firma ma dobrze poukładane procesy, to także z zaplanowaniem czasu i pracy prawnika nie powinno być problemów. W końcu wszyscy w przedsiębiorstwie działają w jednym biznesowym celu i zazwyczaj chcą kończyć prace i projekty w normalnych godzinach. Pod tym względem rzeczywiście in-house’om raczej nie towarzyszy presja, z jaką muszą mierzyć się prawnicy w kancelariach, gdy klient po południu czy nawet wieczorem żąda czegoś na jutrzejszy poranek. Choć oczywiście w przedsiębiorstwach nie ma też całkowitej swobody w dobieraniu sobie terminów, bo jednak firma, dla której pracujemy, też ma kontrahentów, którzy wymagają szacunku. 

Sebastian Grzywacz podkreśla, że doświadczenie pracy w kancelarii może być bardzo cenne dla budowania prawniczej kariery i bywa traktowane jako etap nauki. – Znam młodego prawnika, który zaczynał w wewnętrznym dziale prawnym przedsiębiorstwa. Chciał jednak spróbować również pracy w kancelarii. Trafił do dużej międzynarodowej firmy prawniczej. Dużo się tam uczy, ale jednak w rozmowie z nim słyszę, że nie traktuje tego jako docelową ścieżkę kariery i właśnie ze względów „życiowych” wolałby za jakiś czas wrócić znowu do roli prawnika in-house. 

Jakub Mosoń, który przez ponad 5 lat był szefem działu prawnego notowanego na GPW dewelopera nieruchomościowego GTC, a od niedawna jest partnerem kierującym praktyką nieruchomości kancelarii Hoogells, również uważa, że wiele zależy od kultury konkretnej firmy, jednak nie do końca zgadza się z opinią, że będąc prawnikiem in-house ma się większe szanse na właściwą równowagę pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym. – W ostatnich latach rola prawników in-house bardzo się zmieniła. Same firmy nadały jej nowy kształt, oczekując, że prawnicy będą tak blisko biznesu, jak to tylko możliwe. To z jednej strony fascynujące, bo daje możliwość udziału w pewnych procesach decyzyjnych, powoduje poczucie wpływu na politykę firmy, jednak z drugiej strony wymaga dużo pracy, elastyczności i zaangażowania. Co prawda spotykałem prawników zmęczonych pracą przy dużych, renomowanych projektach w kancelarii, którzy poszukiwali w roli in-house’a większej stabilności i rzeczywiście to znajdowały. Jednak według mnie, to nie jest tak, że będąc in-house’em zawsze można liczyć na zakończenie pracy o 17 i o wszystkim zapomnieć. Zależy to również od branży, w jakiej dana spółka działa. Prawnikom wewnętrznym w ostatnim czasie stale przybywa pracy. Jest to związane z coraz większą liczbą wyzwań regulacyjnych, rosnącą rolą obowiązków compliance oraz nowymi obszarami prawnymi jak np. ESG. Także tendencja w niektórych spółkach idzie w kierunku powierzania właśnie prawnikowi dodatkowych zagadnień związanych z obszarem prawnym oraz scalania w jednej roli dwóch funkcji tj. roli prawnika spółki oraz rolę compliance officera czy osoby odpowiedzialnej za ochronę danych osobowych lub monitorowania naruszeń – mówi Jakub Mosoń.

Przewidywalność

Barbara Krupińska-Fuganti, związana jeszcze do niedawna z międzynarodową kancelarią CMS, dziś prawnik wewnętrzny firmy z sektora nieruchomości, jest przekonana, że pracując jako in-house łatwiej o zachowanie równowagi pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym. – Pracując w kancelarii, miałam także okres, kiedy wróciłam po urodzeniu dziecka i musiałam wychodzić wcześniej, żeby poświęcić się obowiązkom rodzinnym, co do zasady nie było z tym problemu i czułam się w tym wspierana przez kancelarię, jednak bywały też momenty, kiedy klient chciał dostać coś szybko i wtedy nie mogłam sobie na to pozwolić. To jest jeden z głównych elementów, który wpływa na to, że pracując jako prawnik wewnętrzny można zadbać o work-life balance – nie jesteśmy tak zależni od klientów, możemy lepiej zaplanować czas i pracę, a nie działać w rytmie pilnych zleceń klienta. Jako in-house, pracując wewnątrz firmy, jestem w stanie przewidzieć kolejne kroki, wiem, jakie umowy będą do przygotowania. W relacji klient-kancelaria to jednak wygląda inaczej – opisuje Barbara Kurpińska-Fuganti. Prawniczka wskazuje przy tym, że dla wielu osób, w tym kobiet planujących urodzić dzieci, ważne może być także to, że pracując jako prawnik wewnętrzny, można liczyć na umowę o pracę. 

– Na pewno to, co różni pracę w kancelarii i pracę w wewnętrznym dziale przedsiębiorstwa w kwestii równowagi między życiem prywatnym i zawodowym to przewidywalność – potwierdza Maciej Szczepański, Chief Legal Officer OLX Europe. – Jako in-house, nawet jeśli nie kończymy pracy o 17 tylko o 19, to raczej wiemy, kiedy będzie taka potrzeba, możemy to zaplanować, rzadko terminy są narzucane tak, że konieczna jest nagła praca do późnych godzin wieczornych. Bardziej panujemy nad tym, co się dzieje, bo jesteśmy na bieżąco w procesach biznesowych. W kancelarii klienci często przychodzą z pilnymi zadaniami albo narzucają bardzo wyśrubowane terminy – mówi Maciej Szczepański. 

NIemniej zaznacza przy tym, że nie da się wprost porównać kwestii work-life balance prawników kancelaryjnych i prawników przedsiębiorstw. – Praca prawnika in-house to już właściwie inna profesja niż rola prawnika w kancelarii. Jeszcze kilka lat temu, gdy słyszałem takie stwierdzenia na zagranicznych szkoleniach, to sam nie do końca się z tym zgadzałem, dziś już doskonale to rozumiem. Praca prawnika in-house w obecnych realiach jest bardzo złożona i wymagająca, nie polega tylko na doradztwie prawnym, to musi być pełne wsparcie biznesowo-konsultingowe oparte na wiedzy prawnej – podkreśla Maciej Szczepański. 

To, według szefa zespołu prawników OLX Group w Europie, powoduje, że będąc in-house’em także musimy zmierzyć się z dużą ilością pracy i stresem, tyle że innego rodzaju. – To przeświadczenie, że będąc wewnętrznym prawnikiem w przedsiębiorstwie, będziemy mogli krócej pracować i będziemy mieć zapewniony idealny work-life balance może się brać z panującego wciąż błędnego przekonania o roli in-house’a. Niektórzy tę rolę uznają za mniej renomowaną czy prestiżową. Takie myślenie trzeba już porzucić. Dziś firmy rekrutują wewnętrznych prawników z najlepszych kancelarii na rynku, są im w stanie zaoferować porównywalne, a niejednokrotnie nawet lepsze warunki finansowe, określając przy tym zdefiniowaną ścieżkę rozwoju. Jest to związane także z tym że przedsiębiorstwa coraz więcej wymagają od swoich prawników. Kluczowe jest biznesowe podejście do wykonywanej pracy, co wbrew pozorom trudno znaleźć nawet u prawników z tych największych międzynarodowych kancelarii. To wszystko powoduje dużą ilość pracy i stres, tyle że inny niż w kancelarii, bo w wewnętrznym dziale prawnym możemy lepiej zaplanować swój czas i, tak jak wspomniałem wcześniej, może nie będziemy nagle pracować do późnych godzin nocnych, gdy wcześniej mieliśmy zaplanowany akurat tego dnia wieczór z rodziną, ale jesteśmy w środku procesów biznesowych, które są znaczące dla całej firmy i opierają się na naszych rekomendacjach, gdy te okażą się błędne to bardzo szybko odczujemy tego skutki – podkreśla Maciej Szczepański. 

W kontekście dużego zainteresowania prawników z kancelarii ofertami pracy w wewnętrznych działach prawnych zwraca uwagę na jeszcze jedno. – W ramach działu prawnego OLX prowadzę wiele rekrutacji na kilku europejskich rynkach. Trafia do nas także wielu prawników, którzy wcześniej byli związani z dużymi kancelariami prawnymi, czy firmami z branży konsultingowo-doradczej i często podkreślają, że przechodząc do roli wewnętrznego prawnika spółki, liczą także na większe poczucie sensu i celu wykonywanej pracy. W kancelariach czasami towarzyszy im uczucie, że w zasadzie, to nie wiedzą, po co i dla kogo wykonują jakieś zadanie. Liczą, że w spółce staną się częścią pewnej biznesowej drogi, projektów, w których będą od początku do końca. Z tego, co słyszę, odnajdują to – podsumowuje Maciej Szczepański. 

Niech work-life balance nie decyduje o przejściu do roli in-house

Andrzej Kornatowski, szef działu prawnego British American Tobacco w Polsce i krajach bałtyckich, jako in-house pracuje już ponad 25 lat. Sam ma za sobą przejście na wczesnym etapie kariery z kancelarii do działu prawnego w międzynarodowej firmie. W pracy prawnika kancelaryjnego czegoś mu brakowało, choć nie chodziło akurat o work-life balance. – Pracę prawnika rozpoczynałem w latach 90. Trafiłem do jednej z dużych kancelarii działających na naszym rynku. Nie mogłem się jednak w tej pracy odnaleźć do tego stopnia, że zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle studia prawnicze były dobrym wyborem. To doprowadziło do tego, że na jakiś czas porzuciłem nawet ten zawód. Odszedłem z kancelarii i podjąłem pracę w branży zupełnie niezwiązanej z prawem. Wcześniej jednak znalazłem w gazecie ogłoszenie – tak, to były czasy, kiedy szukało się pracy w gazecie – o rekrutacji do British American Tobacco. Po jakimś czasie zaproszono mnie na rozmowę, na którą poszedłem nieco „w ciemno”, nie wiedząc, czego mogę się spodziewać. W nowym miejscu odkryłem jednak mnóstwo interesujących aspektów, także takich, których po prostu wcześniej w pracy nie doświadczyłem i które spowodowały, że do dzisiaj trwa moja przygoda zawodowa w roli prawnika in-house – opisuje Andrzej Kornatowski. 

W kwestii równowagi między życiem zawodowym i prywatnym prawników z kancelarii oraz prawników w przedsiębiorstwach uważa, że nie można stawiać prostych wniosków, bo wszystko zależy od miejsca, w jakim pracujemy. – Work-life balance zależy od dynamiki branży oraz kultury organizacji, w której jesteśmy. Na przykład od prawników wewnętrznych pracujących w branży sprzedaży detalicznej czas epidemii i zmieniających się regulacji wymagał bardzo szybkiego tempa pracy i reakcji, bo niejednokrotnie kluczowe dla funkcjonowania organizacji decyzje musiały być podejmowane w obliczu dużej dynamiki zmian otoczenia prawnego (np. wprowadzanie ograniczeń związanych z lock downem). Mówiąc wprost, nie można jednoznacznie stwierdzić, że pracując jako in-house, będziemy funkcjonować lepiej pod względem work-life balance, bo to zależy od zbyt wielu czynników. Oczywiście firmy starają się kreować środowisko pracy, które zapewnia przewidywalność i stabilność. Jednak warunki gospodarcze są tak zmienne, biznes tak dynamiczny, że w obecnych realiach coraz bardziej popularne wśród pracodawców i pracowników staje się elastyczne podejście do ram czasowych. I właśnie ta elastyczność i gotowość do podjęcia ambitnych, wymagających działań, jest dziś w roli prawnika in-house niezbędna. Bardzo zmieniło się otoczenie prawne, ale i realia gospodarcze. Obecna rzeczywistość, choćby fakt, że ogromna część obrotu konsumenckiego w wielu branżach jest realizowana w sieci, sprawia, że kryzys wymagający interwencji prawnika może się zdarzyć w zasadzie o każdej porze i musimy się z tym liczyć. Z drugiej strony oczywiście, niezwykle ważne jest też to, żeby firma dostrzegała i doceniała taką dynamikę funkcjonowania tej grupy zawodowej, zapewniając odpowiednie, przewidziane przepisami rozwiązania np. wynagrodzenie za nadgodziny, czy dodatkowe dni wolne od pracy – podsumowuje Andrzej Kornatowski. 

Szef działu prawnego British American Tobacco nie uważa, że najlepszy jest promowany czasami wśród prawników model kariery zakładający uprzednie nabranie doświadczenia w kancelarii, osiągnięcie odpowiedniej pozycji, a potem przejście do roli prawnika in-house, czy wręcz szefa działu prawnego. – Myślę, że takie decyzje, jakim prawnikiem chcę (i czy w ogóle chcę) być, gdzie chcę pracować, w jakiej roli, najlepiej testować na wczesnych etapach kariery. W ten sposób unika się wykonywania przez wiele lat pracy, która niekoniecznie daje satysfakcję i rozwija. – Moim zdaniem już młodzi prawnicy powinni próbować pracy w jak największej liczbie miejsc: firmowych działach prawnych, w kancelariach, instytucjach państwowych itd.  Po to, by przekonać się, jaka rola im najbardziej odpowiada. W tym wypadku uważam, że zasada „im wcześniej, tym lepiej” znajduje jak najbardziej zastosowanie. W BAT od lat sami prowadzimy program praktyk dla początkujących prawników, studentów ostatnich lat studiów. Służy on właśnie temu, żeby młodzi ludzie mogli się sprawdzić, zarówno sami przed sobą, jak i konfrontując się z codziennymi zadaniami. Niektórzy rezygnują, ale sporej części taka formuła pracy odpowiada i dzisiaj połowa mojego zespołu to byli praktykanci. Oczywiście nie wykluczam zmiany formy wykonywania zawodu, również na dalszych etapach kariery, co więcej znam takie przypadki, które okazały się sukcesami. 

Andrzej Kornatowski przestrzega również przed podejmowanie decyzji o przejściu do roli prawnika in-house jedynie na podstawie przekonania, że w takiej pracy zadba się lepiej o równowagę między życiem prywatnym i zawodowym. – Ta praca przy odpowiednio sprzyjających okolicznościach może dawać pewnie większą przewidywalność, niż praca w kancelarii, jednak rolę in-house’a trzeba przede wszystkim lubić. Czekają tu nieco inne zadania niż w pracy zewnętrznego doradcy prawnego i na pewno nie mniej wymagające. Jeżeli już ktoś, będąc w kancelarii, chce zmienić pracę przechodząc do roli wewnętrznego prawnika przedsiębiorstwa, to musi być gotowy na zmianę zasadniczą. Taka decyzja nie może się opierać na poczuciu, że „coś mnie uwiera” w obecnej pracy, „coś mi nie pasuje” i lepiej będzie mi w roli in-house’a. Przed decyzją o tak zasadniczej zmianie zalecam przede wszystkim konsultacje ze znajomymi, przyjaciółmi, którzy taki zawód wykonują i mogą się podzielić swoimi doświadczeniami. Ja od wielu lat jestem swego rodzaju popularyzatorem formuły wykonywania zawodu jako in-house, między innymi jako wykładowca na Akademii Leona Koźmińskiego. Staram się przede wszystkim uświadomić młodym ludziom, z czym wiążę się tego typu praca, jakie niesie ze sobą wyzwania, ale i korzyści, także te pozafinansowe. Zbyt pochopne postanowienie o takiej zmianie może powodować frustrację. Znam również i takie przypadki – podkreśla Andrzej Kornatowski.

<<Powrót do strony głównej Magazynu